piątek, 21 marca 2014

Pierwsze kroki.

Stałam jak wryta, Liam powiedział,że mnie kocha. KOCHA. 
A ta odpowiedź? Na co mam mu odpowiedzieć? A co jeśli ten mój  ,,sen" wcale nie był snem? Tylko rzeczywistością? 
Czyli wczoraj po obiedzie naprawdę poszliśmy na lody, później przeszliśmy się po parku. Usiedliśmy na ławce i... Liam poprosił mnie o chodzenie. To się stało, stało się! To nie był sen! Payne chce żebym była jego dziewczyną! 
Usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę.
Nie… to są jakieś moje urojenia. To nie możliwe. - pomyślałam. 
Złapałam dwoma palcami u rąk skronie, masując je. Za duże tego.  
Schowałam głowę między kolana, zamknęłam oczy i przemyślałam wszystko jeszcze raz. Powoli, spokojnie.
Rozmyślanie przerwała mi Nicol, która weszła do pokoju. Spokojnym krokiem podeszłą do mnie i zsuwając się po ścianie usiadła obok. Podniosłam na nią wzrok. Prawą rękę położyła mi na kolanie patrząc mi w oczy.
- Przepraszam za rano, to Twoja sprawa co robiłaś, rozmawiałaś z Liamem, nie powinnam się mieszać - wyszeptała, a na jej twarzy ukazał się lekki uśmieszek.
 Nic nie odpowiedziałam, wystarczył tylko mały gest, a Niki mnie już zrozumiała, przytuliłyśmy się na zgodę. Jednak przyjaciółka to najlepsze co cię w życiu spotyka. Zawsze można na nią liczyć, nawet jeśli wyszłoby jakieś nieporozumienie, przemyśli co zrobiła źle i nie boi się powiedzieć,, przepraszam".
Zawsze Cię wysłucha, nie koniecznie musi dawać dobre rady, byle by tylko cię wspierała. A Nicol taka jest, na nikogo innego bardziej nie mogę liczyć. Czasem ma jakieś fochy, ale jej mija.
Podniosłyśmy się z twardej podłogi.
Spojrzałam na zegarek - 11;24.
- Za 6 minut mamy zbiórkę na dole, przy recepcji. Mamy zabrać ze sobą plecaki. - powiedziałam,do przyjaciółki idąc w stronę szafy. Byłam niesamowicie podekscytowana na myśl o pierwszej wycieczce! Rozpierała mnie energia, bo za jakiś czas będę na słynnej wierzy Eiffla, którą do tych czas mogłam zobaczyć tylko na zdjęciach. 
Otworzyłam skrzypiące drzwi garderoby i spojrzałam na półkę, na której leżały moje ubrania. Sięgnęłam po czarny gorset i krótką perłową spódniczkę szybkim krokiem poszłam do łazienki się przebrać. Rozczesałam włosy, po czym nałożyłam lekki makijaż. 
                                           **

Na dole stali już wszyscy uczniowie, brakowało jeszcze tylko Dyrektora, który zawsze za spóźnienie chociażby jedno minutowe kazał nam zostawać na zajęcie  po za
lekcyjne czyli do kozy. Najwyraźniej za dużo czasu spędza z spóźniającymi się uczniami. Minęło 5 minut, a dyrektor nadal nie zaszczycił nas swoją obecnością, a ponieważ nie dzielił z nikim pokoju, nie było osoby, która by przekazała informację o następującym spóźnieniu. 
Obserwowałam pana Smith, który chodził od jednego końca sali do drugiego, kiedy dostałam delikatnego buziaka w policzek. Obejrzałam się za siebie i ku mojemu zdziwieniu to nie był Liam, tylko Louis. Próbowałam odczytać coś z jego twarzy, jednak ona nie miała żadnego wyrazu, jak kamień. Na ustach nie było ani szczęścia ani smutku, a spojrzenie było zrezygnowane. 
- Coś się stało? - zapytałam speszona. 
- Niby czemu miało się coś stać. - Tomlinson odpowiedział chłodnym tonem podnosząc brew.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głowy i odwrócił się na pięcie idąc w kierunku swojej ,,paczki".
- Nie rozumiem go. - szepnęłam do Nicol, poprawiając grzywkę, która wchodziła mi do oczu.
Profesor Smith, postanowił sam znaleźć dyrektora,  najpierw poszedł do windy, by sprawdzić, czy jest w swoim pokoju. 
Wcisnął guzik z numerem piętra, na którym umieszczony był pokój jego szefa. Winda nie przyjechała, więc ponownie wcisnął przycisk. Nic.  
- Wygląda na to, że winda się zacięła. A dyrektor w niej utknął. - krzyknął Profesor w stronę nauczycieli. 
- Gdyby w niej utknął zadzwonił by, lub wcisnął alarm - odpowiedział niski głos pana Black.
Profesor przeczesał palcami swoje siwe włosy, kręcąc głową. Podszedł do recepcji informując o zajściu. Konserwatorzy natychmiast zareagowali. Za 5 minut winda była już sprawna, konserwator sprowadził widnę na nasze piętro, wszyscy uczniowie i profesorzy mieli nadzieję, że dyrektor w niej jest. Drzwi się otworzyły a naszym oczom ukazał się dyrektor. Siedział w jednym z rogówindy. Był cały spocony, po skroniach spływały mu gęste krople potu. Pierwsze trzy guziki koszuli miał rozpięte. Nawet się nie zorientował, że został sprowadzony na nasze piętro. 
Profesor Smith podszedł do dyrektora, aby go ocucić. Poklepał go po policzkach. Dyrktor lekko otworzył oczy, można było zobaczyć na jego twarzy lekki uśmiech, świadczący o zadowoleniu, że nareszcie może wyjść z 4 ścian. Profesor wziął go pod ramię i wyprowadził z windy. Posadził go na fotelu, przy recepcji. Uczniowie obserwowali zajście z dużej odległości, czekając niecierpliwie na wyjazd. Recepcjonistka podała dyrektorowi chłodnej wody.  Nauczyciele odetchnęli z ulgą, kazali uczniom kierować się do autokarów i zajmować miejsca, te same. Czyli siedzę w autokarze ze starszą klasą, na miejscu z Liamem. 
Stanęłam w kolejce, kiedy poczułam czyjeś dłonie na mojej tali. Pomyślałam, że to znowu te dziecinne żarty Louisa, więc zignorowałam całe zajście. 
- Coś się stało? - usłyszałam zmartwiony szept Liama. 
Odwróciłam się do niego przodem, uśmiechając się. 
- Przepraszam, myślałam, że to... że to.. - zająknęłam  się. Nie mogę mu powiedzieć o tym całusie od Louisa, niby nic. Jednak to jego przyjaciel. - nie ważne. 
- że to.. ? kto? - Payne nie dał za wygraną. 
-Nikt, nie ważne, chodź zająć miejsca. - złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą do środka  pojazdu. Zajęliśmy miejsca czekając na nauczycieli. 
                                                           ***
Za 15 minut wszystkie 4 autokary wyruszyły w drogę. 
- No, kotku. Przemyślałaś moją propozycje? - Zapytał Liam kładąc mi rękę na kolanie, patrząc oczami pełnymi nadziei.
- Aa, no tak. - wymamrotałam. W sumie to nie miałam czasu tego przemyśleć, bo przecież dopiero rano doszłam do wniosku, że to nie był sen. 
- I jak? Zgadzasz się ? 
- No. Tak, chyba tak. 
- Chyba? Co mam rozumieć, przez CHYBA ? 
- Znaczy, tak. Zgadzam się.- jęknęłam odwracając głowę do okna patrząc na mijane paryskie uliczki. 
- Nie będziesz tego żałować. 
Czyli co? My jesteśmy teraz parą? - pytałam samą siebie w myślach.  
To dziwne uczucie kiedy wiążesz się z chłopakiem, którego nienawidziłaś. Z drugiej strony, był jedyną osobą, którą znałam na wylot. Przynajmniej tak mi się wydawało. 
Liam przeciągną się, ziewając wykorzystując stary sposób,by obiąć dziewczynę, którą w tym przypadku byłam ja. Miałam mieszane uczucia co do Payna. Sama nie wiedziałam czemu, nie potrafiłam mu zaufać. Przecież w przeszłości poniżał mnie przed całą szkoła, a teraz taka zmiana. Czy człowiek może się zmienić tak bardzo w ciągu zaledwie paru dniu? 
Byłam tak zamyślona, że nawet nie zorientowałam się, że autobus wjechał na parking, na którym stały setki samochodów. Dopiero Liam przyłożył swoje gładkie, różowe usta do mojego zimnego policzka i przywrócił mnie do rzeczywistości. Podskoczyłam lekko, bo nie spodziewałam się takiego uczynku z jego strony. Obejrzałam się i zobaczyłam wielką, metalową wierze od której odchodziła kolejka ludzi, mająca setki metrów, kolejka nie miała końca. Bynajmniej z mojego punktu widzenia nie było go. A co najgorsze. My musieliśmy iść na ten ,,koniec" o ile on w ogóle istnieje. 
Autobus po 15 minutach wreszcie zaparkował. 
- Uwaga! - krzyknął zachrypniętym głosem dyrektor - Mamy duże opóźnienie, przez problem jaki nas dotknął w hotelu. Jest bardzo tłoczno. Także wszystkich proszę o zachowanie bezpieczeństwa. Musimy się trzymać w grupie. Nikt bez zgody jakiegokolwiek opiekuna nie ma prawa odłączenia się od grupy. A teraz proszę powoli zmierzać w stronę wyjścia i ustawiać się parami przy autokarze. 
Liam leniwie przeciągnął się i wstał z siedzenia podając mi rękę. Złapałam za nią delikatnie i podniosłam się z twardego, niewygodnego siedzenia. Udaliśmy się w stronę wyjścia, każdy powoli wychodził rozciągając się przy tym po długiej drodze w niezbyt atrakcyjnych warunkach. 
                                                                **** 

Na dworze było ciepło, słońce grzało,a niebo było czyste. Jedynie wiatr był zimny i przeszywający. Dostałam gęsiej skórki. Liam najwyraźniej to zauważył, okrył mi ramiona swoją bluzą. Uśmiechnęłam się do niego, a on złapał mnie a rękę. 

______________________________________________________________________________________________________________

Przepraszam wszytkich, Bardzo. Dziękuję, że zostajecie ze mną i pomimo, że rzadko dodaję rozdziały, czekacie. Dla mnie to ważne. Teraz trochę nadgoniłam z nauką, więc może dostanę lapka. :) 
Podoba się ? Ciekawi jeseście co się wydarzy na szczycie wierzy Eiffla? Zdradzę wam tylko, że może być dużo emocji. :)

10 kom = next :)) 

sobota, 1 marca 2014

Tajemniczy dzień

Otworzyłam oczy patrząc w sufit. Rozmyślałam o śnie, który mi się dziś w nocy przyśnił. 
Zastanawiałam się co może oznaczać. Podobno każdy sen ma znaczenie, a te z wtorku na środę, z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę się sprawdzają. A dziś jest środa. Czyli to znaczy, że ten sen się spełni? 

- Opowiadaj! - rozmyślanie przerwała mi podekscytowana Nicol biegnąca w stronę mojego łóżka. 

- Ale co? - podniosłam się, patrząc zdezorientowana na przyjaciółkę. 
- Jak to co?! wczoraj spędziłaś pół dnia z Liamem! Jesteście parą?! Gdzie cię zabrał?!O czym rozmawialiście?!  No opowiadaj, bo zwariuję! -  Nicol zadawała pytanie za pytaniem, nie nadążałam. 
Myślałam przez chwilę nad jej słowami. Próbowałam sobie przypomnieć co się wczoraj wydarzyło i przebiegł  mi przez myśl sen jak Liam zabrał mnie na lody i spacer po Paryżu.
- Ja nigdzie z nim wczoraj nie byłam, przecież... 
- Nie udawaj! wyszliście zaraz po obiedzie! - przerwała mi przybierając złą minę.
Nic już nie rozumiem. 
- ...przecież to był mój sen - dokończyłam zaskoczona. 
- Hahaha, dobra jeśli nie chcesz mówić to nie mów. - Nicol wstała z mojego łóżka i skierowała się w stronę łazienki. 
Podeszłam do mojej drugiej współlokatorki, może ona coś wie. 
- Suzan, wiesz może co się wczoraj stało? Byłam może wczoraj z Liamem gdzieś na mieście? 
Suzan zrobiła wielkie oczy, nic dziwnego w końcu kto się pyta co wczoraj robił? 
- Ee, no tak. wczoraj podczas obiadu Liam podszedł do Ciebie i powiedział coś na ucho. Kiwnęłaś głową a...
- po obiedzie wyszliśmy z hotelu. - dokończyłam. - to taki jak  w moim śnie! A co jak to nie był sen? 
- co?
- Nic, nic. Dziękuję za pomoc! - krzyknęłam oddalając się od Suz i biegnąc do drzwi. 
wybiegłam z pokoju, kiedy na kogoś wpadłam. 
- Przepraszam. - powiedziałam chcąc iść dalej, nie patrząc kto to był.
Poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku, spojrzałam na tą osobę i ujrzałam Liama. 
- Kocie, gdzie u ciekasz? - zapytał. 
- Ojejku, biegłam do Twojego pokoju... - wytłumaczyłam się. 
- Hmm, no i co? Myślałaś na tym? Znasz już odpowiedź? 
- odpowiedź? Odpowiedź na co? - zapytałam zdziwiona? 
- No.. oto o co Cię wczoraj prosiłem, pytałem. Jak nie chcesz to  Cię nie zmuszam, bo i tak będę cię kochać kocie
,,Będę cię kochać kocie" Powtarzałam w myślach bezustannie jego słowa. 

____________________________________________________________________________________________________________________________________________

Przepraszam, za długą nieobecność. Bardzo długą, ale ilość nauki mnie przerasta. 
Postaram się częściej dawać i proszę nie obrażajcie się. ;;c Ah, żeby tego jeszcze było mało zepsuł mi się komputer... ;/